5 działań radzieckich kierowców, które dziś wydają się dziwne

Niektóre działania kierowców z czasów ZSRR budzą zdziwienie kierowców obecnego pokolenia. A przecież nie były one pozbawione sensu.

Pukanie w koła przed podróżą

Wielu pamięta, jak nasi ojcowie lub dziadkowie pukali stopą w koła przed wejściem do kabiny. W ten sposób oceniali ciśnienie w oponach. Gdy było ono obniżone, słychać było stłumiony dźwięk, a sama opona łatwo się odkształcała, gdy się na nią naciskało.

Obecnie prawie wszystkie stacje benzynowe mają manometry, za pomocą których można łatwo określić ciśnienie. W tym przypadku pomiar pokaże rzeczywisty, a nie subiektywny wynik.

Opony bezdętkowe są szeroko rozpowszechnione. Spadek ciśnienia w nich można zauważyć wizualnie — samochód po prostu ugina się na «chorym» kole. W związku z tym nie ma sensu stukać w nie nogą.

Trzymaj drabinkę sznurową w bagażniku

W bagażnikach wielu samochodów w ZSRR można było zobaczyć drabinkę linową. Służyła ona do wyciągania żelaznego konia z wybojów i kałuż, aby wydostać się ze śliskich części autostrady. Aby to zrobić, jeden koniec drabiny był przymocowany do tarczy koła, a drugi był przywiązany do słupa lub drzewa.

Obecnie w sprzedaży dostępna jest szeroka gama łańcuchów śniegowych. Są one znacznie skuteczniejsze niż drabina linowa.

Rzucanie aspiryną w akumulator

Rozładowany akumulator był dużym problemem dla kierowców starszego pokolenia. W końcu w Związku Radzieckim było niewiele stacji benzynowych. W ciągu dnia możliwe było uruchomienie samochodu za pomocą popchnięcia. Ale w nocy sytuacja stawała się beznadziejna.

Kierowcy znaleźli jednak sposób na «wyleczenie» rozładowanego akumulatora. W tym celu zawsze wozili w schowku kilka opakowań zwykłego kwasu acetylosalicylowego (aspiryny). Gdy pojawiał się problem, kierowca wrzucał po dwie tabletki leku do każdej celi akumulatora, uprzednio rozdrabniając je na proszek. Metoda ta pozwalała na niemal natychmiastowe «ożywienie» ołowiowo-kwasowego akumulatora w puszce.

Najczęściej akumulator rozładowuje się, gdy światła postojowe lub system stereo pozostają włączone. W nowoczesnych samochodach komputer pokładowy skoryguje zapominalstwo szofera.

Trzymanie paczki soli w kabinie pasażerskiej

Kierowcy ery ZSRR mogli tylko pomarzyć o podgrzewanych szybach bocznych i przednich. Z zaparowaniem radzili sobie za pomocą soli kuchennej. Po przetarciu szyby stężonym roztworem soli na jej powierzchni tworzy się film ochronny. Zapobiega ona osadzaniu się małych kropel kondensatu.

W zimne dni na torpedzie umieszczano kilka małych woreczków z solą. Substancja ta jest wysoce higroskopijna i dlatego pochłania wilgoć z powietrza w kabinie, zapobiegając zaparowywaniu szyb.

Obecnie w sklepach dostępne są specjalne saszetki pochłaniające wilgoć. Są one jednak dość drogie. Dlatego nawet dziś wielu kierowców nadal używa soli.

Kiedyś wozili ze sobą mydło do prania

Radzieckie samochody nie miały żadnego dodatkowego zabezpieczenia zbiornika paliwa przed uszkodzeniami mechanicznymi. A jeśli, na przykład, pękł dolny listek resoru, zwykłe 72% mydło do prania mogło na jakiś czas rozwiązać problem wycieku paliwa.

Wyciek został oczyszczony z rdzy i brudu, a następnie dokładnie przetarty kostką mydła, całkowicie uszczelniając otwór. W wyniku kontaktu z benzyną, mydlany korek uszczelnił się i upodobnił w swojej strukturze do plastiku. Dzięki temu właściciel samochodu mógł samodzielnie dojechać do warsztatu.

Metoda ta do dziś nie straciła na aktualności. Dlatego doświadczeni kierowcy zawsze zabierają ze sobą w trasę mydło do prania.