Posiadanie samochodu w ZSRR zmieniło się z luksusowego przedmiotu w źródło bólu głowy dla właściciela. I nie chodzi tylko o brak części zamiennych. Wbrew stereotypom, niektóre towary samochodowe nie były tanie, a ich jakość była niska. Dobrym tego przykładem jest sytuacja z oponami samochodowymi.
Opona była towarem deficytowym
Nie mogło być inaczej w warunkach gospodarki planowej. W ZSRR było 20 fabryk opon, ale wskaźniki statystyczne nie nadążały za potrzebami gospodarki narodowej.
W państwowych zakładach samochodowych sytuacja była trudna — na części zamienne w dystrybucji czekało się miesiącami, ale w sektorze prywatnym było najgorzej.
W sklepach motoryzacyjnych nie było darmowych opon. Gdy pojawiały się partie deficytowe, taki towar rozdzielano najpierw wśród «swoich», potem dla uprzywilejowanych, a rzadkim szczęśliwcom po wcześniejszym umówieniu się lub uzgodnieniu (nie za darmo) udawało się kupić resztę.
W konsekwencji rozkwitł czarny rynek, na którym opony, zarówno używane, jak i nowe, były sprzedawane za podwójną cenę. Towary trafiały tam na kilka sposobów:
- Największe ilości pochodziły z tych samych sklepów i magazynów poprzez kradzież (rzadziej) lub dystrybucję do «swoich» (częściej);
- zużyte opony — z przedsiębiorstw transportu samochodowego, gdzie były samochody osobowe. Przebiegi samochodów były sztucznie zawyżane, po czym opony były spisywane na straty i sprzedawane;
- Bezpośrednia kradzież z fabryk opon. To źródło nie było głównym — złapany został skazany niezwykle surowo.
Nie tania «przyjemność»
Zakup opon (nawet po cenach państwowych) poważnie uderzał w budżet radzieckiej rodziny.
Pod koniec lat 70. XX wieku średnia pensja większości pracowników zatrudnionych w gospodarce narodowej ZSRR wynosiła 110-120 rubli.
Opona dla warunkowo budżetowego Zaporożca kosztowała około 30 rubli (komplet — 120 rubli). Przy nadpłacie koszt wzrastał do 45-50 rubli, czyli już 200 rubli za komplet.
Za oponę dla «Żiguli» i «Moskwicza» państwo ustaliło cenę na 55 rubli. 50 kopiejek. — Tutaj nadpłata jest bardziej znacząca, a zestaw będzie kosztował grosza.
Tylko zamożny właściciel samochodu mógł przerobić okablowanie Wołgi. Za oponę do GAZ-21 w sklepie żądano 83 rubli. 50 kopiejek, a za oponę do prestiżowej 24 «Wołgi» trzeba było zapłacić prawie 109 rubli za sztukę.
Ale znaleźli wyjście.
Po pierwsze: tak zwane «spawanie». Polega to na tym, że w warunkach fabrycznych na zużytą oponę przyspawano nowy bieżnik.
Po drugie: opony kupowano nie w komplecie, jak obecnie, ale po kawałku lub w parach, a tylne (napędowe) koła były obute jako pierwsze, a następnie — przednie.
I, oczywiście, starano się o nie dbać — nie ruszano gwałtownie, unikano poślizgów, jeżdżono ostrożnie.
Jakość radzieckich opon
Wskaźnik jest sprzeczny. Czasami sprzedawcy detaliczni otrzymywali do sprzedaży zwykłe wady, ale z drugiej strony istnieją relacje naocznych świadków o wysokiej wydajności opon z ZSRR nawet w złych warunkach drogowych.
I nie podlegają upływowi czasu, pod warunkiem, że są odpowiednio przechowywane.
W tamtych czasach opony nie były podzielone na «letnie» i «zimowe», jeździliśmy na gumie całorocznej, która dzięki głębokiemu bieżnikowi i ukośnemu wzorowi dobrze trzymała się drogi zimą. Ale na lodzie było ślisko i trzeba było dodatkowo zakładać łańcuchy na koła.
Trzeba tu jednak wziąć pod uwagę, że prędkość samochodów była wtedy mniejsza, a kierowców szkolono w systemie DOSAAF, gdzie zwracano należytą uwagę na przygotowanie do ekstremalnych sytuacji na drodze, a przede wszystkim — ich zapobieganie.